Grafika |
Treść |
Inne |
85% |
60% |
95% |
Administrator
oddzielone od "nowego świata" rzędy zniszczonych, szarych budynków, z powybijanymi szybami, powyłamywanymi drzwiami i kolorowymi graffiti na betonowych ścianach, ciągną się wzdłuż długiej jak cholera ulicy, będącej niegdyś bogatą dzielnicą Waszyngtonu. Przejście jest okratowane i podłączone do jakichś akumulatorów pod prądem. Pilnuje ggo na dodatek duża grupa strażników. Większość z owych zabudowań, to dawne sklepy i zakłady, a jedynie niewielka część z nich to domy mieszkalne. Gdzie, nie gdzie widać jeszcze zniszczone bloki i drapacze chmur. Co, jak co, ale widok ten zapiera dech w piersiach. Lepiej jednak podziwiać go z daleka i nie zagłębiać się w betonowy las - jest tam zajebiście niebezpiecznie, nawet dla sporej grupy śmiałków. Z racji tego, iż pod ruinami dzielnicy kryje się jeszcze pewnie mnóstwo gambli, być może nawet wody i jedzenia, pełno tu tych pieprzonych gangerów, chuliganów, szczurów, oraz innego ścierwa. Jeżeli chcesz szybko dostać kulkę w łeb, albo zostać zjedzonym żywcem, przez pokracznych, bezdomnych śmieci, jest to najlepsze miejsce do spełnienia swoich ambicji. A tak na poważnie, to jeżeli kiedykolwiek przeszło Ci przez myśl, żeby pozwiedzać tą okolicę w pojedynkę, spluń na ziemie i jebnij się w łeb. Z całą kompanią i czołgiem ciężko byłoby tu przeżyć, więc wiesz - lepiej nie zgrywaj bohatera, bo na dobre Ci to nie wyjdzie. W najlepszym wypadku skończysz o głowę niższy i o wiele mniej rozmowny. A jednak - mimo latających w powietrzu pocisków, czyhających za każdym rogiem bandytów i innych, w pizdu niebezpiecznych podmiotów, wielu śmiałków decyduje się jednak na wycieczkę w te okolice. Nie ma co się jednak dziwić - szanse na znalezienie tutaj wody są o wiele większe, niż w innych częściach miasta. Jak chcesz, to próbuj szczęścia, ale żeby nie było, że nie ostrzegałem!
Offline